wtorek, 19 maja 2015

16.

Charlie

 Kiwałam co jakiś czas głową, dając znać, że słuchałam gadania mojej znajomej i rozglądałam się z niezbyt dużym zainteresowaniem dookoła. Uwielbiałam imprezy, od zawsze tak było, ale teraz mimo tego, że naprawdę się starałam, przebywanie tutaj nie sprawiało mi zbyt dużo przyjemności.
 Może to dlatego, że byłam zbyt zmęczona po pierwszym tygodniu szkoły, który ciągnął mi się w nieskończoność. Musiałam z powrotem przestawić się na wcześniejsze godziny snu, co skończyło się tylko tym, że spałam jeszcze mniej niż w wakacje. I może mogłam zostać w domu, wreszcie się wyspać, ale oczywiście, że zamiast tego zdecydowałam się przyjść tutaj.
 To było właśnie to, co normalnie zawsze robiłam. Upijałam się, tańczyłam, jarałam i spędzałam świetny czas, tracąc na parę godzin kontakt z rzeczywistością. Od dawna moje weekendy wyglądały w ten sposób i nigdy wcześniej nie miałam z tym żadnych problemów, nawet jeśli mało spałam w tygodniu.
 - Słyszałam, że zerwałaś z Jasonem?
 Dopiero to pytanie sprawiło, że skupiłam uwagę na Tarze, której wcześniej tak naprawdę w ogóle nie słuchałam.
 - Um, taa, już jakiś czas temu - odpowiedziałam niechętnie.
 Podniosłam plastikowy kubek do ust i wzięłam z niego kilka łyków, po czym skrzywiłam się lekko na mocny smak alkoholu. W tym drinku było zdecydowanie za mało coli.
 - Hm, to nie było ani trochę zaskakujące - skomentowała Tara, wzruszając ramionami.
 Uniosłam wysoko brwi, patrząc na nią ze zmieszaniem i spytałam:
 - Dlaczego?
 Tara zaśmiała się cicho i spojrzała na mnie z politowaniem.
 - Wszyscy wiedzieli, że ciągle się kłócicie, a teraz nie było cię całe wakacje, spodziewałam się, że się z kimś prześpisz.
 Akurat znowu piłam, gdy to powiedziała, więc zakrztusiłam się, a ona uderzyła mnie w plecy.
 - Przykro mi cię rozczarować, ale tak nie było - mruknęłam w końcu, wymyślając już w głowie powód, dla którego będę mogła opuścić jej towarzystwo.
 To akurat nie powinno być trudne, biorąc pod uwagę, że byłyśmy na imprezie i wiadome było, że całego naszego czasu nie spędzimy, rozmawiając we dwójkę. Jednak zanim mogłam w ogóle otworzyć usta, żeby cokolwiek powiedzieć, ona odezwała się znowu.
 - Serio, Charlie? - zakpiła. - Słyszałam, że rzuciłaś go dla innego.
 Zmarszczyłam brwi ze zdziwieniem, bo to nie brzmiało jak Jason, żeby rozpowiadać wszystkim o prywatnych sprawach, zresztą dlaczego miałby się akurat tym chwalić? To nie miało sensu.
 - Skąd to słyszałaś?
 - Nie jestem już nawet pewna, wszyscy o tym gadali na jednej imprezie - powiedziała, a ja zacisnęłam usta w cienką linię. - Wydaje mi się, że Jason zwierzał się Gavinowi, wiesz jaki on jest...
 Gavin przyjaźnił się z Jasonem od dawna i był największą paplą, jaką kiedykolwiek poznałam. Oczywiście, że to była jego sprawka, powinnam była domyślić się od razu.
 - Mhm, ok - rzuciłam i zaczęłam iść tyłem w stronę drzwi. - Muszę iść pogadać jeszcze z paroma innymi osobami, więc... do zobaczenia kiedyś tam.
 Nie przejmowałam się już teraz nawet tym, jak niemiło to mogło zabrzmieć i jak bardzo Tara wyglądała na niezadowoloną, że nie wyjaśniłam jej całej sprawy. Moje życie prywatne nie powinno interesować tych wszystkich ludzi i nie miałam zamiaru nikomu się tłumaczyć.
 Jedyną osobą, z którą musiałam pogadać, był Jason, a zrobiłam to już dawno temu. Nie miałam pojęcia, czy jest dalej na mnie zły czy nie. Nie widziałam go ani razu od powrotu tutaj, nie chodził na żadne imprezy, bo wcześniej robił to tylko ze względu na mnie, a w szkole też go nie zauważyłam ani razu. Może mnie unikał.
 Weszłam do salonu, gdzie znajdowała się większość ludzi i rozejrzałam się dookoła, próbując znaleźć kogoś, z kim chętnie bym porozmawiał. Mój ostatni wybór nie okazał się zbyt dobry. Uśmiechnęłam się z zadowoleniem, gdy zauważyłam jedną z moich przyjaciółek i podeszłam w stronę grupki, z którą rozmawiała.
 - Charlie! - zawołała pijackim głosem Ally i uwiesiła mi się na szyi. - Stęskniłam się za tobą.
 - Jesteś o wiele bardziej pijana niż gdy widziałyśmy się jakieś pół godziny temu - zauważyłam z rozbawieniem.
 - Wypiła już dobre kilka drinków - powiedział do mnie jeden z chłopaków, z którymi stała, ale nie miałam pojęcia, jak się nazywał.
 - To wiele wyjaśnia - odpowiedziałam, a ona zaśmiała się głośno i wyprostowała, przestając opierać prawie całą swoją wagę na mnie.
 - Chodź z nami zapalić - powiedział Dylan, jeden z moich bliższych znajomych ze szkoły.
 W takiej sytuacji zawsze byłam chętna, żeby się zjarać, dlatego nawet nie spytał, czy chcę pójść, tylko od razu stwierdził, że będę chciała to zrobić. Tyle, że tym razem nie miałam ochoty nic palić, nie miałam już też ochoty nic pić, choć nie skończyłam nawet jednego drinka. Szczerze mówiąc, nie miałam nawet ochoty tu być.
 I choć mogłam próbować wmówić sobie, że to z powodu zmęczenia, to tak naprawdę dobrze wiedziałam, jaka była prawda. Wcale nie było tak, że tylko ten weekend różnił się od moich normalnych weekendów w domu, bo wszystko wyglądało inaczej, odkąd wróciłam od Liama.
 Tęskniłam za Louisem i nie potrafiłam tak po prostu wrócić do mojego życia, wiedząc, że nie byliśmy razem, prawdopodobnie nigdy nie będziemy i możliwe nawet, że więcej go nie zobaczę. Podświadomie chyba liczyłam na to, że gdy nie będę widzieć go przez jakiś czas, to te wszystkie uczucia zmaleją, ale stało się zupełnie odwrotnie. Będąc daleko od niego, tylko bardziej uświadamiałam sobie, że tym razem to, co czuję było poważne i nie potrafiłam tak po prostu o nim zapomnieć.
 Dlatego mimo, że była dopiero godzina 22 i nie byłam tu wcale tak długo, stwierdziłam, że chcę pójść do domu. Może uda mi się zasnąć wcześniej, a jeśli nie to poużalam się trochę nad sobą. Normalnie nigdy tego nie robiłam, ale to była wyjątkowa sytuacja, skoro nawet impreza nie poprawiała mi humoru.
 - Nie, dzięki - odpowiedziałam wreszcie, a on i Ally spojrzeli na mnie dziwnie. - Właściwie myślę, że będę się zbierać.
 - Co? Charlie, dobrze się czujesz? - spytała Ally, na moment trochę trzeźwiejąc.
 Nigdy się nie zdarzało, żebym tak szybko urywała się z imprezy, chyba, że Jason zmuszał mnie do wyjścia. Dlatego nie dziwiłam się jej, że aż zaczęła się martwić o moje samopoczucie, skoro wcześniej nie widziała, żebym się tak zachowywała.
 - Tak, po prostu jestem zmęczona i nie mam ochoty na imprezowanie.
 - Więc jednak źle się czujesz... - powiedziała niepewnie.
 Zaśmiałam się cicho i przytuliłam ją na pożegnanie, a później pomachałam Dylanowi, który już szedł na zewnątrz ze swoimi kolegami.
 - Powiedz reszcie, że poszłam, zobaczymy się w szkole - rzuciłam jeszcze, a Ally pokiwała lekko głową z tym zagubionym wyrazem twarzy, jakby naprawdę nie miała pojęcia, co się działo i jakim cudem wychodziłam tak wcześnie.
 Gdy wyszłam na zewnątrz, od razu wyciągnęłam z kieszeni słuchawki i włączyłam muzykę na telefonie. Miałam kawałek do przejścia, ale nie przeszkadzało mi to, lubiłam spacerować i słuchać moich ulubionych piosenek, choć rzadko zdarzało mi się to robić. Zazwyczaj miałam ze sobą jakieś towarzystwo, ale w tym momencie jedyną osobą, którą chciałam zobaczyć, był Louis.
 Na to jednak nie miałam, co liczyć. Dlatego wolałam być teraz sama niż w tym domu wypełnionym pijanymi i zjaranymi ludźmi. Po 20 minutach jak najciszej się dało otworzyłam drzwi wejściowe i szybko weszłam do środka. Światła były pogaszone, nie było słychać rozmów ani dźwięków z telewizora, co znaczyło, że rodzice musieli położyć się spać. Pewnie byliby naprawdę zdziwieni, widząc, że już wróciłam.
 Postanowiłam, że rano wezmę prysznic, dlatego teraz tylko szybko zmyłam makijaż i umyłam zęby, po czym dopiero wtedy poszłam do mojego pokoju. Zrzuciłam z siebie ubrania i chciałam wyciągnąć z szafy pierwszą lepszą koszulkę, gdy w oczy rzuciła mi się ta jedna, której nie ubrałam od powrotu tutaj.
 Koszulka, którą kupił mi Louis na urodziny. Wyciągnęłam ją z szafy i założyłam na siebie, uśmiechając się nieznacznie na samą myśl, że była właśnie od niego. I że to właśnie ją miałam na sobie, gdy się z nim żegnałam.
 Tym razem wyjątkowo udało mi się wcześnie zasnąć, ale za to przez całą noc śnił mi się Lou, nie byłam tylko pewna, czy cieszyłam się z tego powodu.

*

 - Nic nowego się nie dzieje - powiedziałam do telefonu, odpowiadając na pytanie mojego brata.
 - A co u rodziców?
 Wzruszyłam ramionami, chociaż on nie mógł tego zobaczyć.
 - Są w pracy, wszystko u nich w porządku.
 Zmarszczyłam lekko brwi i przysunęłam się bliżej lustra, dokładnie przyglądając się mojej twarzy. Miałam wielki czerwony punkt na czole, całe szczęście, że był blisko linii włosów, więc w ten sposób łatwo było mi go ukryć. Przyklepałam kilka kosmyków na czole i westchnęłam cicho, stwierdzając, że nie było tak źle.
 Zresztą i tak nikt nie miał mnie teraz zobaczyć, chyba, że któraś z moich koleżanek postanowi przyjść tutaj niespodziewanie. Co właściwie mogło się zdarzyć, ale widziały mnie już w o wiele gorszych sytuacjach.
 - A co u ciebie? - spytałam w końcu.
 Wyszłam z łazienki i zatrzymałam się na środku przedpokoju, zastanawiając się, co chciałam teraz zrobić. Obudziłam się dość wcześnie, na dodatek wyjątkowo wyspana, zdążyłam już zjeść śniadanie, wziąć prysznic i umyć zęby, gdy Liam do mnie zadzwonił. Teraz miałam cały dzień na obijanie i nie byłam pewna, czy spędzić ten czas w moim pokoju na laptopie, czy póki co zająć miejsce na kanapie w salonie przed telewizorem.
 - Dobrze, umówiłem się z Amber na wieczór.
 - Och, więc... jesteście wreszcie razem?
 Czekałam ze zniecierpliwieniem na to, co powie i nie ruszyłam się z miejsca, nie mogąc się teraz skupić na czymś innym oprócz tej ciszy po drugiej stronie.
 - Tak - odpowiedział w końcu wesołym głosem. - Od wczoraj jesteśmy oficjalnie znowu ze sobą.
 - Mhm, to świetnie - powiedziałam, nie brzmiąc, aż tak entuzjastycznie jak powinnam.
 Naprawdę cieszyłam się, że mój brat był szczęśliwy i udało mu się odzyskać swoją byłą dziewczynę, ale jednocześnie byłam trochę zazdrosna i zła na niego. Bo też chciałabym móc powiedzieć to samo o Louisie i mnie, ale nie mogłam właśnie ze względu na Liama.
 - Co u reszty? - spytałam szybko, zanim mógł powiedzieć coś na temat mojej dziwnej reakcji.
 Poszłam do salonu, wreszcie decydując się, co porobię, gdy skończę rozmawiać z Liamem i opadłam na kanapę. Po prysznicu przebrałam się z powrotem w koszulkę, w której spałam, nie mając ochoty się z nią rozstawać, a na nogi naciągnęłam krótkie, materiałowe spodenki. Może to nie była jednak zbyt dobra decyzja, bo robiło mi się teraz za zimno, ale byłam w tym momencie zbyt leniwa, żeby się przebrać.
 - To co zawsze - odpowiedział. - Niall mówi, że za bardzo się przyzwyczaił do twojego towarzystwa.
 Uśmiechnęłam się szeroko na te słowa, oprócz tego, że tęskniłam za Louisem, brakowało mi też całej reszty przyjaciół mojego brata. A najbardziej chyba właśnie Nialla i tego jak łatwo udawało mi się go zawstydzić.
 - Zabierz go tu kiedyś ze sobą - powiedziałam, po czym szybko dodałam: - Albo wszystkich, najlepiej wszystkich, rodzice nie będą mieli nic przeciwko.
 Liam zaśmiał się krótko, pewnie podejrzewał, co dokładnie miałam przez to na myśli, ale nie wydawał się zły. A to było dość zaskakujące. Po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka i jęknęłam z niezadowoleniem pod nosem. Niechętnie podniosłam się z kanapy, zmuszając się do tego, by zacząć iść w stronę drzwi.
 - Co jest? - spytał Liam.
 - Ktoś przyszedł - odpowiedziałam i przekręciłam kluczyk w zamku. - Pewnie to któraś z moich...
 Otworzyłam drzwi, po czym upuściłam telefon na ziemię, gdy zobaczyłam przed sobą Louisa. Pisnęłam cicho, a on zaśmiał się lekko na moją reakcję i wyciągnął ręce w moją stronę. Od razu rzuciłam się na niego, oplatając ramionami jego szyję, a on objął mnie mocno. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę tutaj był.
 - Co ty... skąd... - zaczęłam, ale on przerwał mi, całując mnie krótko w usta.
 - Tęskniłem za tobą, pchełko.
 Zaśmiałam się wesoło i pokręciłam głową, przesuwając wzrokiem po całej jego twarzy, jakbym chciała się upewnić, że to nie był żart i on naprawdę tutaj był. W moim domu, dwie godziny od miasta, w którym mieszkał.
 Widziałam, że Louis chciał coś powiedzieć, ale przypomniałam sobie o Liamie, z którym właśnie rozmawiałam, dlatego odsunęłam się od niego i schyliłam po telefon. Pokazałam Lou, żeby był cicho, na co on uniósł brwi i zaczął przyglądać mi się z rozbawieniem, ale nie odezwał się ani słowem.
 - Liam, przepraszam, to...
 - Louis? - zaproponował, a ja umilkłam, gorączkowo zastanawiając się, jakiego kłamstwa użyć. - Wyjechał stąd trochę ponad 2 godziny temu, więc podejrzewam, że zdążył już dojechać.
 Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia, a Louis tylko zaśmiał się znowu i wreszcie wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Zanim zorientowałam się, co się dzieje, wziął komórkę z mojej ręki.
 - Hej, stary - powiedział do telefonu. - Yhym, już tutaj jestem, ok, w porządku. Do zobaczenia później.
 Czułam się dość zagubiona w tej sytuacji, ale nietrudno było mi zrozumieć, że to mój brat musiał podać mu adres i dlatego Louis teraz tutaj był. I choć chciałam zadać mu wiele pytań, to gdy tylko Lou zakończył połączenie, przysunęłam się do niego znowu i go pocałowałam.
 Położyłam dłonie na jego policzkach, a on złapał mnie za biodra, od razu oddając mi pocałunek. To było prawie tak, jakbyśmy wcale nie rozstali się na te trzy tygodnie i wszystko było tak samo jak zawsze. Przechyliłam bardziej głowę w bok i rozchyliłam usta, czując jego język na mojej dolnej wardze.
 Wiedziałam, że musieliśmy porozmawiać, ale w tym momencie nie mogłam przestać go całować. Przesunęłam dłonie na jego włosy i pociągnęłam za niego lekko, na co on zamruczał z aprobatą. Nie mogłam się powstrzymać, żeby się nie uśmiechnąć, słysząc to, a wtedy Louis odsunął się lekko ode mnie.
 - To było miłe powitanie - skomentował wesoło.
 Złapałam go za rękę i pociągnęłam do salonu, gdzie usiadłam na kanapie, a on zajął miejsce obok mnie. Obróciłam się w bok i skrzyżowałam przed sobą nogi, tak by łatwiej było nam rozmawiać. Przyglądałam mu się uważnie, próbując znaleźć jakąś zmianę w jego wyglądzie, ale nie mogłam znaleźć ani jednej takiej rzeczy. Wyglądał dokładnie tak samo, ale z jakiegoś powodu wydawało mi się, że był jeszcze seksowniejszy niż normalnie.
 - Obcięłaś włosy - zauważył, łapiąc za ich końce, które teraz sięgały do ramion. - Nie masz już różowych końcówek.
 - Nie mogłam mieć ich w szkole - powiedziałam.
 Louis pokiwał lekko głową i jego uśmiech się poszerzył, gdy zauważył, w co byłam ubrana. Nasze splecione dłonie znajdowały się na moich kolanach, dlatego wolną rękę położyłam na jego udzie i zaczęłam przesuwać kciukiem po materiale jego spodni.
 - Wyjaśnisz mi wreszcie, co się dzieje? - spytałam, gdy się nie odezwał. - Liam dał ci adres? Jak to możliwe?
 - Mam dar przekonywania - odpowiedział zadziornie.
 - Ale... czy to znaczy to, co myślę, że to znaczy?
 Przygryzłam dolną wargę, czekając z napięciem na jego odpowiedź, a on pochylił się bardziej w moją stronę i z uśmiechem spytał:
 - A co myślisz, że to znaczy?
 Zmrużyłam na niego oczy, chcąc dać mu znać, że nie podobało mi się jego odpowiadanie pytaniem na pytanie i chciałabym, żeby wreszcie wyjaśnił mi, co się stało. Louis wyglądał, jakby świetnie się bawił, zostawiając mnie w niewiedzy.
 - Liam zmienił zdanie? Nie przeszkadzałoby mu to, gdybyśmy byli razem?
 - Mhm - mruknął, potwierdzając, że miałam rację i chciał mnie pocałować, ale położyłam mu dłoń na piersi, odpychając go trochę ode mnie.
 Czy dobrze usłyszałam? Liam naprawdę zmienił zdanie? Patrzyłam na Louisa wielkimi oczami i nie byłam pewna, czy powinnam zacząć się już cieszyć czy czekać, aż dowiem się o jakimś warunku, który to wszystko zepsuje. Przecież nie mógł tak po prostu zgodzić się na to, skoro wcześniej tak bardzo mu to przeszkadzało. Dlatego jeszcze przez chwilę starałam się zachować spokój i nie cieszyć się za bardzo, póki nie dowiedziałam się czegoś więcej.
 - Jak to możliwe? Co zrobiłeś? - wyrzuciłam z siebie szybko.
 To wszystko wydawało się zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Louis uśmiechnął się nieznacznie i założył kosmyk moich włosów za ucho, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy.
 - Powiedziałem mu, że cię kocham.
 Wstrzymałam na chwilę oddech, gdy te słowa wyszły z jego ust, a serce zabiło mi mocniej. To nie był pierwszy raz, gdy ktoś mi to wyznał, ale był to pierwszy raz, gdy znaczyło to dla mnie tak wiele i czułam dokładnie to samo.
 - Naprawdę? - spytałam cicho, jakbym potrzebowała się upewnić, że nie było to tylko kłamstwo, żeby przekonać Liama.
 - Wiesz, że jestem okropnym kłamcą - odpowiedział, na co uśmiechnęłam się szeroko. - Naprawdę cię kocham, Charlie.
 Teraz to ja nachyliłam się w jego stronę, żeby go pocałować, ale zanim Louis mógł pogłębić pocałunek, odsunęłam się od niego z powrotem. Nie potrafiłam powiedzieć tego wcześniej Jasonowi, bo nigdy do niego tego nie czułam, ale tym razem nie miałam żadnych problemów z wypowiedzeniem tych dwóch słów.
 - Kocham cię - mruknęłam, muskając ustami czubek jego nosa.
 Byłam pewna, że teraz naprawdę się zakochałam, że to wszystko, co było między nami znaczyło dla mnie cholernie dużo i nie chciałam nigdy tego stracić. Mimo tego, że znaliśmy się dość krótko, była to najsilniejsza relacja, jaką kiedykolwiek udało mi się z kimś nawiązać.
 Przez te trzy tygodnie naszej rozłąki nie byłam do końca sobą, ale teraz gdy miałam go przy sobie, wszystko znowu było w jak najlepszym porządku. Wiedziałam, że nasz związek może być trochę ciężki ze względu na to, że mieszkaliśmy dwie godziny od siebie i nie będziemy mogli się widywać tak często, jakbyśmy chcieli, ale byłam pewna, że jakoś sobie poradzimy.
 A w następnym roku mogłam pojechać tam na studia i znowu zamieszkać z moim bratem i Niallem, a nocami wymykać się do mieszkania piętro wyżej.
 - Nie jestem pewien, czy ci wierzyć, jesteś wyjątkowo dobra w kłamaniu - rzucił żartobliwym tonem.
 Uderzyłam go w ramię, na co on skrzywił się lekko i złapał za bolące miejsce. Później wysunął do przodu dolną wargę, robiąc smutną minę, więc musnęłam ją szybko, a on nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Zaczął całować mnie po całej twarzy, powodując, że zaśmiałam się wesoło i chwilę później Louis leżał już na mnie, a ja obejmowałam jego szyję ramionami.
 Uśmiechnęłam się z czułością, patrząc na jego twarz znajdującą się tak blisko mojej i powiedziałam:
 - Jesteś idiotą, Lou, ale i tak cię kocham.

*

i Larlie znowu raaaazem
to był ostatni rozdział!
został już tylko epilog

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział! Larlie w akcji takie awww... Uwielbiam to opowiadanie i naprawdę szkoda, że to już koniec :/ Z niecierpliwością czekam na epilog ;) Czy napiszesz jeszcze jakieś opowiadanie z chłopcami z 1D?? Byłoby świetnie! Kocham twoje ff o Niallu btw. Uściski xx

    OdpowiedzUsuń
  2. ok, muszę najpierw napisać, że w sumie pierwsze dwa akapity idealnie opisują tytuł bloga i serio się tym jaram. naprawdę widzę to i podoba mi się. oczywiście oprócz tego, że Charlie jest smutna, bo to w ogóle mnie nie cieszy. bejb wiesz, że cię kocham :*
    chlip chlip, bez Lou już się nie da imprezować :c
    nope, nie oszukuj się, to nie jest przez zmęczenie. ja wiem, że nie
    o nie, znów Jason… nie wiem dlaczego ale jednocześnie czuje do tego chłopaka sympatię (bo był taki biedny i smutny jak Charlie z nim zerwała), a jednocześnie cykam się przy każdej wzmiance o nim, bo boje się, że coś może odpierdolić jeszcze XD chyba za bardzo jednak kombinuje…
    „Hm, to nie było ani trochę zaskakujące” … Tara, czy mogłabyś się hmm, no nie wiem… zamknąć?
    o fuck gurl, nie polubimy się … za obrażanie Charlie jesteś u mnie skreślona. byłaś wredna i cie nie lubię
    „zakrztusiłam się, a ona uderzyła mnie w plecy.” i myślisz sobie, że hmm, może osądziłam ją zbyt pochopnie i nie powinnam tak brzydko o niej mówić, a potem czytam dalej i NOPE WYPAD
    Gavin ty pieprzona plotkaro, jesteś jak Calum z RP
    Charlie miej ich w dupie, oni cię nie znają i nigdy nie widzieli Lou na oczy więc skąd mogą wiedzieć, jak trudno jest się oprzeć tej twarzy :>
    „Muszę iść pogadać jeszcze z paroma innymi osobami, więc... do zobaczenia kiedyś tam.” mwahahahha, śmieje się. tak jest, jebać wrednych ludzi
    ech, Jason ;(
    idk why, ale Ally wydaje mi się naprawdę super XD
    WOW NIE CHCESZ ZAJARAĆ? w tym momencie pomyślałam sobie „dobrze się czujesz?”, a później czytam dalej i aww Ally, już wiem czemu cię lubię. Myślimy podobnie
    „nie byliśmy razem, prawdopodobnie nigdy nie będziemy i możliwe nawet, że więcej go nie zobaczę” fuck… przestań łamać mi serce
    tak, spacerki z muzyką to coś co ja lubię
    ahdagsdjgashgdah to, że nosi tą koszulkę od Lou jest takie cute, omg i zasnęła szybciej, bo miała ją na sobie dakjdsahdah

    Liam… dalej nie wyjaśniliśmy sobie pewnych rzeczy i nie wiem, jak mam reagować na twoją obecność…
    cieszę się, że z Amber ci się układa… w przeciwieństwie do Larlie… * znaczący wzrok *
    słodki Niall, tęsknie za nim :(
    HASJHGASJDJDOIWJEFJFHKDJS OK TYM MNIE ZASKOCZYŁAŚ MYŚLAŁAM ŻE ON SIĘ NIE POJAWI I EWENTULANIE MOŻE COŚ W EPILOGU a tutaj taka niespodzianka hihihihi <3 Lou słoneczko :* (miałam łzy w oczach na tym fragmencie)
    Liam możemy znowu zostać ziomkami, cieszę się że dotarło do ciebie, że Larlie to życie
    ekhem, ok rozumiem, tęskniliście za sobą (dam wam chwile i nie będę patrzeć)
    łiii, mnie też niezmiernie cieszy fakt, ze jest w tej koszulce dalej XD to takie cute
    „Powiedziałem mu, że cię kocham.” ja pierdole najlepsza rzecz na świecie
    iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii, i ionateżgokochawiedziałamtoalepiszcze XD

    to jest takie smutne, że ja na poważnie wkręciłam się w Larlie, a tu nagle bum i ostatni :( czekam niecierpliwie na epilog, jestem ciekawa co tam będzie XD <3

    OdpowiedzUsuń
  3. OOo w końcu razem podoba mi się to :d

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się taki obrót spraw! Szkoda, że to był ostatni rozdział i został nam tylko epilog (ma być happy!) No i liczę na to, że zaczniesz jakiś kolejny blog :)
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń